Wczoraj wieczorem odbyło się pierwsze poświąteczne, wiedeńskie spotkanie w większym gronie (polsko-węgiersko-czesko-austriacko-irańskim), które zbiegło się z urodzinami Ewy (zum Geburtstag viel Glueck!). Tym razem spotkaliśmy się, by wspólnie stanąć za akademikowymi, kuchennymi stołami i przygotować to, czym nasza narodowa kultura nas obdarzyła. Ja postanowiłam zapoznać moich kolegów ze smakiem żurku... stworzonym z tego, czego nie zapomniałam przywieźć z Polski. Mówili, że im smakuje.Trochę mu brakowało do smaku sylwestrowego żurku kolegi Szczawia, który to (żurek, nie kolega) jedzony w Nowy Rok był niesamowity... Ale i ten był całkiem, całkiem.
Składniki:
- boczek, 300 g,
- kiełbasa podwawelska,
- kiełbasa śląska,
- czosnek, 2-3 ząbki,
- śmietana, 15%,
- pieprz, majeranek
- kostka grzybowa,
- dwie torebki żurku amino,
- kilka ugotowanych ziemniaków
- i niestety odrobina cytryny
Pokrojony w kosteczkę boczek trzeba podsmażyć na odrobinie oleju. Następnie należy go przełożyć do 2 litrów zagotowanej w garnku wody i dodać posiekany (wyciśnięty) czosnek. W tym momencie powinno się wrzucić ziele angielskie i liść laurowy, ale jak się nie ma co się lubi...to się nie przejmuje i tworzy dalej;) dodając kostkę grzybową. Gdy całość nam się chwilkę pogotuje, wrzucamy pokrojoną (u mnie w półtalarki) kiełbasę. W czasie gdy w garnku bulgocze, należy rozrobić w zimnej wodzie 2 torebki żurku, dodać do tego kilka łyżek gorącego wywaru i wlać do gotującego się około-żurku. Na koniec, zupę należy doprawić zahartowaną śmietaną (pół kubka, a co!), pieprzem oraz majerankiem. Ja dodałam jeszcze troszkę soku z cytryny bo żurek wydał mi się mało kwaśny. Kto ma, ten może dodać łyżkę chrzanu. Podawać z ziemniakami lub z jajkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz